Aktualny numer

Książka o Różanie

 ZNACZKI TURYSTYCZNE

Nr 911 i 912

WMA 79-89

quest

Zapamiętał to do końca życia
Fragmenty wspomnień pani Jadwigi Chełchowskiej z domu Gierczyk, synowej Ignacego Chełchowskiego, który w 1920 roku był aresztowany i zamordowany przez bolszewików w miejscowości Miecze koło Grajewa; spoczywa na różańskim cmentarzu.

Ociec męża był lekarzem. Pochodził z miejscowości Chełchy, woj.warszawskie; mieszkała tam szlachta zaściankowa; stąd nazwisko (nie chcę być posądzana o snobizm). Matka z Milewskich ze wsi Milewo; to są miejscowości w północnej części woj. warszawskiego (byłam tam później). Ojciec Ignacy pracował w miasteczku Różan n/Narwią (jeździliśmy tam razem z dziećmi).
W 1920 r. w czasie nawały bolszewickiej wojska radzieckie zajęły między innymi to miasteczko.
Oczywiście aresztowano wszystką inteligencję oraz światlejszych obywateli, a wskazywali ich Żydzi; w sumie 18 czy 20 osób; między innymi Ignacego Chełchowskiego ojca mego męża. (Nie lubił o tym opowiadać innym; zdradził to tylko mnie w zaufaniu).
Wszystkich aresztowanych trzymano pod strażą w jakiejś stodole. Dwom czy trzem aresztowanym udało się uciec. Mężowi mojemu jako pięcioletniemu dziecku żołdacy okazywali współczucie, uśmiechali się, nawet głaskali po głowie; pozwalali wchodzić do aresztowanego ojca, aby podać chleb czy owoce.
Po klęsce bolszewików po Warszawą – w sierpniu 1920 r. – zwanej w historii jako „Cud nad Wisłą” – wszystkich aresztowanych, powiązanych kolczastym drutem – popędzono ku granicy sowieckiej. Ludność mijanych wiosek podarowała im chleb, mleko, wodę i dopytywała, skąd są.
W lesie, pod miejscowością Grajewo (dziś jest to miasto powiatowe w północnej części woj. białostockiego) kazano aresztowanym wykopać dół; wszystkich rozstrzelano! Ciała wrzucono do tego dołu, a miejscowi chłopi musieli zasypać je; (podobno ziemia ruszała się!). Nie wolno było nikomu zbliżać się. Po odejściu bolszewików mieszkańcy wsi powiadomili władze polskie w Różanie.
Ciała pomordowanych przewieziono do miasteczka i pochowano na miejscowym cmentarzu. Pogrzeb ten był wielką manifestacją. Męża jako pięcioletnie dziecko ktoś trzymał na ręku. Zapamiętał ten kondukt białych skrzyń z trumnami! Zapamiętał to do końca życia. A ja teraz przekazuję tę pamięć moim dzieciom i wnukom. (Jeździliśmy z mężem do Różana chyba trzykrotnie z Elżunią i Jacusiem). Kiedy zostaliśmy dobrymi przyjaciółmi, opowiadał mi o tym dramacie, o tej tragedii, o swoim sieroctwie, które pozostawiło piętno w jego psychice, w jego całym życiu. Jego życiorys odbił się również w moim życiu. (Matkę stracił, mając 9 lat)
Postanowiłam zostać jego żoną; nie tylko żoną, ale dozgonnym przyjacielem; wypełnić nasze życie ciepłem rodzinnym, którego on nie zaznał.

 Ignacy Chełchowski jako felczer w armii carskiej

23.08.2005 roku na cmentarzu w Różanie.
Od prawej syn Józefa Chełchowskiego z siostrą Elżbietą wnukowie i prawnuczka Ignacego Chełchowskiego

Ignacy Chełchowski felczer w Różanie z żoną Jadwigą z Milewskich i synem Józefem