Jest super, jest super, więc, o co tu chodzi…
Nie wybrzmiały jeszcze echa wyborów parlamentarnych, nie milkną głosy o wyborach nowych, bo przyśpieszonych, a już za kilka miesięcy znowu ruszymy do urn, żeby wybrać radnych i burmistrza, którzy będą reprezentować nasze interesy (tylko w teorii, bo większość reprezentuje swoje), na podwórku nam najbliższym. Co prawda kampania obietnic i giełda nazwisk nie funkcjonuje jeszcze na dobre, ale można się pokusić o kilka spostrzeżeń, co do rozwoju wypadków.
Co bardziej zorientowani w różańskiej geopolityce wiedzą i powtarzają, że gmina ma wiejskiego burmistrza. Dzięki niezwykle zgrabnym i skutecznym zabiegom, w których uczestniczą radni z terenów położonych poza miastem oraz ci, dla których związki z gminą przekładają się na jakość życia, albo możliwość życia w ogóle, został stworzony czytelny podział na wieś i miasto. Pomimo faktu, że gmina jest jedna i jako taka powinna być traktowana, istnienie tego podziału podsycają radni spoza miasta, aby utrwalać wśród swoich ziomków przekonanie, że burmistrz Parciński to nasz burmistrz.
Na jednej z ostatnich sesji rady miejskiej podczas dyskusji i głosowania nad projektem zmian w budżecie, po raz kolejny okazało się, że tego rodzaju dwoistość sprzyja przedwyborczemu umocnieniu się dotychczasowego burmistrza. Przyczynek dało wystąpienie radnego Pawła Reszko, który przypomniał burmistrzowi, że w propozycjach zmian w budżecie nie należy zapominać o inwestycjach w samym mieście. Oburzyli się na to sołtysi, dla których burmistrz jawi się być dobrodziejem. O tym, że to rada miejska ustala wydatki budżetu i wspomaga tereny wiejskie sołtysi nie bardzo chcieli już słuchać.
Dbałość o stabilny wiejski elektorat przejawia się w działaniach obecnego burmistrza niezwykle mocno. Wspomagany przez wyjątkowe postacie, jak sołtys, radny i strażak w jednej osobie Jerzy Pepłowski, czy radny i jednocześnie czołowa postać gminnego PSL-u Tadeusz Brym, burmistrz dzieli i rządzi propozycjami asfaltowych dywaników, samochodów pożarniczych i pracy dla rodzin wiejskiej braci. Wyborcami z miasta nie należy się przejmować, bo wyborcy z miasta nie chodzą na wybory! A przecież jest ich więcej i mogliby mieć wpływ na sposób rządzenia gminą i obsadę najważniejszego stanowiska. Jest ich więcej i mogliby przeważyć szalę zwycięstwa na korzyść innego kandydata, zamiast potem narzekać na obecnego.
Krzysztof Kruszewski napisał w ostatnim „Świerszczu” o nadziei, jaką ma w związku z nadchodzącymi wyborami, o nadziei w kontekście koniecznych w radzie miejskiej zmian. Panie Krzysztofie, jeśli na wybory nie pójdą ludzie młodzi, jeśli nie zagłosują, to tym samym oddadzą ponownie władzę w ręce radnych mających monopol na mandaty i załatwiających sobie dzięki gminie, co popadnie. Od pracy dla rodziny po umorzenia podatków.
Jaskółki zmian już były, 8 lat temu, gdy burmistrz zostawał burmistrzem wielu składało ręce dziękując za koniec ery Pilcickiego. Dziś ci sami składają ręce w nostalgii za poprzednikiem Parcińskiego. Pilcicki przynajmniej nie zasypiał podczas przyjmowania interesantów i odznaczył się wkładem przy powstaniu jednostki państwowej straży pożarnej. Tej samej drodzy czytelnicy, która o mały włos nie została zlikwidowana, bo powiatowe władze nie robiły nic, aby ją ratować. Notabene nasze gminne również .
Gmina Różan się zmienia. Zmienia się jednak nie dzięki obecnemu burmistrzowi, ale dzięki swojemu bogactwu. Jako uważny obserwator śmiem twierdzić, że zmieniałaby się jeszcze bardziej, gdyby burmistrzem był ktoś inny. Może w końcu wybierzemy kogoś, kto nie ma nazwiska na P? Parciński, Piliciki, Pawelczyk, Pawłowski. Może teraz ktoś na C? Może na J, albo K? Może wreszcie na Ś? Jak nic się w gminie nie zmieni to może, chociaż pierwsza litera nazwiska się zmieni!? Narodzie, do urn!
(Janek)
Nazwisko i adres do wiadomości Redakcji
Jest super, jest super, więc o co tu chodzi ... - 2006
- Details
- Hits: 120