Różan rok 1936 -1939 Policja Państwowa
Właśnie wróciłem z uroczystości związanych z 58 rocznicą pierwszych wywózek do Kozielska - z dorocznych uroczystości Katyńskich. Była tam mowa o jeńcach w obozach Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa. O naszych oficerach Wojska Polskiego, Korpusu Ochrony Pogranicza, funkcjonariuszach Policji Państwowej oraz urzędnikach państwowych, służbie leśnej i innych obywateli polskich, którzy znaleźli się na wschodnich terenach Rzeczypospolitej. Tam zostali napadnięci „od pleców" w dniu 17 września 1939 roku przez ówczesnych sojuszników Rzeszy Niemieckiej. Pomyślałem wtedy o małym posterunku Policji Państwowej w Różanie, który do dnia 6 września 1939 roku pełnił swoje obowiązki na tym terenie. W mojej pamięci pozostali:
Przodownik Policji Państwowej p. Józef Myckę - komendant posterunku, który zmienił na tym stanowisku p. Narewskiego. Rodzina 4 osobowa p. Myckę mieszkała na ul. Poniatowskiego. Jego córka Danusia chodziła ze mną do jednej klasy. Siedziała na ławce z Rysią Solnicką. Był jeszcze młodszy brat Jurek. Pan J. Myckę znajduje się na liście jeńców Ostaszkowa. Jak pozostałych tysiące został zamordowany. Wspomnianego wyżej p. Narewskiego rodzina mieszkała przy szosie warszawskiej, gdzieś na wysokości obecnego domku Pani Tyjewskiej, ale po przeciwnej stronie szosy. W pobliżu był na szosie mostek, na poręczach, którego przesiadywała ówczesna „kawalerka". Syn p. Narewskiego Bogdan chodził do gimnazjum w Pułtusku, razem z moim bratem Kaziem. W domu gdzie mieszkali p. Narewscy mieszkali także p. Adamscy, których synowie mieli wiele uzdolnień technicznych. Zrobili m. innymi samochód dziecinny napędzany pedałami, który był przedmiotem ich dumy a zazdrości okolicznej dzieciarni.
W skład posterunku wchodzili: Posterunkowy p. Politowski, wysoki postawny, wysportowany, postrach wszystkich rozrabiaków i awanturników. P. Politowscy mieszkali na górze w budynku Zarządu Miasta. Pani Politowska pochodziła gdzieś z Wileńszczyzny lub lwowskiego, mówiła, bowiem śpiewnie z lekka zaciągając. Mięli dwoje dzieci córkę Irenę i syna Jurka. Oboje byli starsi ode mnie. Po wojnie nie miałem żadnej o nich wiadomości. Posterunkowy p. Just zawsze elegancko ubrany wyróżniał się tym, że jako jedyny policjant w Różanie miał wąsy. Oporządzenie na nim błyszczało. Te cechy po nim przejął syn Kazik, który był drużynowym różańskiej drużyny harcerzy. Kazik miał młodszą siostrę, jednak jej imienia nie pamiętam, zdaje się miała na imię Halinka.
Na ulicy Sienkiewicza, za domem p. Marii Gajewskiej mieszkał z rodziną posterunkowy PP w Różanie p. Matynia, niski, tęgawy - pełnił swoje obowiązki przez wiele lat. Był postrachem brudasów, pilnował porządku i czystości w obejściach i na ulicach przed domami. Chodził wolnym krokiem po mieście zwłaszcza w soboty sprawdzając stan czystości i porządku. Miejscowi Izraelici bali się go bardzo, czego nie można powiedzieć o miejscowych gwałtownikach. W przypadku zwady mówili, że jak przyjdzie p. Matynia to pogrozi z za węgła pałką i z daleka zawoła „Szanowni panowie nie bić się !". Był jeszcze posterunkowy PP p. Radzyński, lecz poza nazwiskiem nie mogę sobie o nim nic przypomnieć.
Jak na mały posterunek Policji Państwowej w Różanie, to zapewniał on spokój i porządek w mieście i gminie, nie licząc sporadycznych patroli wojskowych z koszar. Los różańskiej Policji był taki sam jak i całej różańskiej społeczności z tym jednak, że przez wiele lat, to jest do 1989 roku, być członkiem rodziny policjanta, oznaczało być obywatelem poza wszelkimi kategoriami.
Jan M. Żytowiecki
PS. Przeszukałem rosyjskie aneksy do książki „Mord w Katyniu" gdzie jest nazwisko Matyja Jan syn Piotra urodzony w 1900 roku, obóz w Ostaszkowie. Nie wiem jednak czy to może być właśnie p. Matynia, bowiem transkrypcja na rosyjski jest bardzo różna.